niedziela, 1 lutego 2015

Rozdział 1-Z powrotem w domu.

Kiedy Sherlock wszedł do swojego mieszkania na Baker Street z początku go nie poznał.Bez lampy,bez dywanu,bez okna...(No cóż,kiedy leżał w szpitalu z powodu wypadku samochodowego,jego kuzyn,który wprowadził się na Baker Street ze swoją dziewczyną zepsuł kilka przedmiotów przez przypadek).
John właśnie sprzątał pozostałe odłamki szkła,które jakimś cudem wylądowały pod fotelem,a Damon z Agatą próbowali wymyślić,jak zakryć dziurę w oknie.
-Wymyślcie coś,bo jak Sherlock tu wróci to dostanie zawału na widok walającego się wszędzie szkła i wybitego okna.-Powiedział John,oczywiście nieświadomy obecności jego przyjaciela.
-Ja zawału nie dostanę,ale pani Hudson może już nie przeżyć kolejnych odwiedzin.-Stwierdził Sherlock i dopiero teraz zauważył,że przy wybitym oknie leżą odłamki szkła.
-Cześć Sherlocku!Już wróciłeś?-Spytał John.
-Tak.Nawet nie wiedziałem,że potraficie zrobić taki bałagan.
-Za to ty potrafisz idealnie zepsuć komuś drzwi.-Powiedział John ironicznie.Parę dni temu Sherlock pomalował drzwi sąsiadom,którzy podczas oglądania Mistrzostw Świata w piłce nożnej trochę za głośno się cieszyli z wygranej Niemiec.A Sherlock głosował na Argentynę.
-Co zrobiłeś?Zepsułeś komuś drzwi?-Spytali Damon z Agatą,ledwie powstrzymując śmiech.
-Nie zepsułem,tylko je pomalowałem na inny kolor.-Stwierdził poważnie Sherlock,przez co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Kiedy mieszkanie było już posprzątane wszyscy postanowili zapłacić za zepsute okno.Kiedy już nowe okno było w ramie okna,przyjaciele postanowili trochę odpocząć i obejrzeć telewizję,ale w tym samym czasie przyszła do nich pani Hudson.
-Witaj Sherlocku!-przywitała się-tak się cieszę,że już wróciłeś do domu.Twoi przyjaciele chyba na twój powrót posprzątali w całym mieszkaniu.
-No cóż,oprócz szkła posprzątaliśmy też resztę pokoju.-Bezmyślnie palnął John i natychmiast tego pożałował,bo pani Hudson zrobiła zdziwioną minę.
-Jakiego szkła?
-Mamy nowe okno.-Damon próbował ratować sytuację mówiąc to z entuzjazmem,ale ton mówienia niestety nie zmienia słów.
-A co się stało?Chyba nie zbiliście okna?
Na te słowa wszyscy spojrzeli po sobie  wystraszeni.Co mają odpowiedzieć?Nie chcieli denerwować pani Hudson.Wszyscy byli bardzo zakłopotani,co rozbawiło panią Hudson i się roześmiała.
-Dobra,chyba jednak wolę nie wiedzieć.No nic.Chciałam się tylko przywitać,ale już zmykam.Do zobaczenia!
Wszyscy pożegnali panią Hudson.Agata z Damonem poszli oglądać film który już wcześniej wybrali,Sherlock zaczął czytać gazetę,a Johnowi przypomniało się,że trzeba iść na zakupy.

O godzinie 17:00,kiedy Sherlock siedział w fotelu i czytał najnowszą gazetę,usłyszał dzwonek swojego telefonu.Spojrzał na wyświetlacz.Nie znał numeru,jednak odebrał.
-Halo?
-Cześć!Tu Veronica!
Sherlock przypomniał sobie sytuację ze szpitala:kiedy miał już dostać wypis,niespodziewanie jego największy wróg,Moriarty,wparował do szpitala.Nigdy chyba nie zapomni przerażonej miny Veroniki.Kiedy Moriarty sam dał się zakuć w kajdanki,co było wręcz zadziwiające,Veronica wtedy niespodziewanie pocałowała Sherlocka.Wytłumaczyła mu,że kiedy spotkali się ponownie,uczucia w niej odżyły.Sherlock nie wiedział dokładnie,ale miał wrażenie,że u niego też.
-Cześć Vera!-Odpowiedział.
-Słuchaj...-zaczęła nieśmiało-Czy miałbyś czas spotkać się ze mną w parku,tym przy ulicy Montgomery?
-Jasne.-Odpowiedział bez wachania.Sam nie wiedział dlaczego,ale chciał znowu ją zobaczyć.
-To super!To za pół godziny,może być?
-Tak,tak,oczywiście!
-To do zobaczenia!-Powiedziała i rozłączyła się.
Sherlock zapisał jej numer w telefonie.
Do parku jest kilometr drogi,ale przejdzie się pieszo,po co tracić kasę na taksówkę?
-Gdzieś wychodzisz?-Spytał Damon,który właśnie skończył oglądać film i zamierzał coś przekąsić.
-Tak.-Odpowiedział Sherlock i odłożył gazetę na stół w kuchni.
-Wiesz że Agata rozkleiła mi się na filmie,bo oglądaliśmy Tytanica?-Powiedział Damon wcinając jabłko.
-Tak?A ty się nie rozkleiłeś?-Spytał Sherlock,dokladnie mu się przyglądając.
-Ja?Nigdy w życiu...
-A te smutne oczy to skąd oraz przygaszony wyraz twarzy to co?
-Ale mi się tylko smutno trochę zrobiło...-powiedział Damon,ale Sherlock już go nie słuchał.

Na dworze wiał delikatny,lekki wiaterek.Sherlock szedł w kierunku ulicy Montgomery i rozmyślał.Dlaczego Moriarty dał się tak łatwo złapać przez policję?To nie w jego stylu.A może pewnie chce udowodnić policji,że nie jest taki głupi i zwiał im?To byłoby najbardziej prawdopodobne.
Nawet nie zauważył,kiedy dotarł na miejsce.
Park był otoczony czarnym,żelaznym,ozdobnym płotem.Były tam drzewa,krzewy oraz trawa,a wszystko to tonęło w zieleni.Żwirowe dróżki jednak kontrastowały z tą barwą.
Przy dróżkach były ławki,a na jednej z nich siedziała Veronika,bawiąc się swoim telefonem.
Sherlock od razu do niej podszedł.
-Cześć.-Przywitał się,a ona uniosła głowę.
-Cześć,Sherlocku...może się przejdziemy?
-Jasne.-Powiedział,a ona wstała z ławki.Zaczęli sobie chodzić po dróżce i rozmawiać.
-Wiesz...chciałabym,żebyśmy porozmawiali o...o nas.-Spojrzała na niego.
Zawsze łatwo prowadziło mu się rozmowy,ale teraz był trochę zakłopotany.
-No i o tym co się dzisiaj stało...-kontynuowała.
-Vera,wiem,że to nie było tylko pod wpływem emocji.-Powiedział-Wiem,że tobie na mnie zależy.Bo widzisz,mi też na tobie zależy...-powiedział.Niesamowite!On,Sherlock Holmes,SOCJOPATA,powiedział właśnie,że na komuś mu zależy.Ale nie tak jak na przyjaciółce,tylko na kimś więcej...czy to była miłość?
-Sherlock,ja chciałabym ci powiedzieć...
Sherlock przystanął i chwylił ją za ramiona.Spojrzał jej w oczy.
-Vera,kocham cię.-Powiedział.On,Sherlock Holmes.Tak po prostu,z serca.Chyba pierwszy raz w życiu powiedział tak coś z serca.
-Sherlock,ja też.Ja też cię kocham.-Powiedziała Vera i się do niego przytuliła.Była szczęśliwa,on był szczęśliwy.I mieli wrażenie,że cały świat też był szczęśliwy.
I wtedy Sherlock pocałował ją,a ona odwzajemniła jego pocałunek.Uśmiechnęli się i przytulili.Jednak to nie mogło trwać wieczie i poszli dalej.Objął ją ramieniem,a ona się w niego wtuliła.
Po paru minutach znowu zaczęli rozmawiać.Ona opowiadała,jak było w Nowym Yorku,jak wróciła do Londynu,o szkole pielęgniarskiej,a on opowiadał,jak został detektywem.
Jednak na świecie jest coś takiego jeszcze jak czas.Była już godzina 20:00.
-Odprowadzę cię do domu.-Zaproponował Sherlock.
-Nie trzeba,poradzę sobie.
-Wiem,żę nie muszę cię odprowadzać,ale chcę.-Chciał się upewnić,że wróci bezpiecznie do domu.Po raz pierwszy chyba się o kogoś tak troszczył.Przypomniało mu się,że jak chodzili jeszcze ze sobą,też odprowadzał ją do domu.
Veronica mieszkała tuż niedaleko,więc poszli pieszo.
Kiedy już byli pod jej blokiem,dała Sherlockowi całusa w policzek na pożegnanie i weszła na klatkę schodową.Holmes wezwał taksówkę i pojechał prosto na Baker Street.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
SŁOWO OD AUTORKI
Cześć!No więc macie pierwszy rozdział opowiadania.Mam nadzieję,że wam się podobał.Obiecuję,że napiszę już niedługo!